niedziela, 8 stycznia 2017

Od poniedziałku do niedzieli... Recenzja filmu "Paterson"

„Paterson” przedstawia tydzień z życia tytułowego kierowcy autobusu kursującego ulicami amerykańskiego miasta Paterson w stanie New Jersey, który w wolnym czasie oddaje się pisaniu poezji poświęconej prostym czynnościom oraz otaczającej go rzeczywistości.

Najnowszy film Jima Jarmuscha (Tylko kochankowie przeżyją) to przede wszystkim pochwała dla szarej codzienności – normalnego życia, które prowadzi każdy z nas, a mimo to tak pełnego niezwykłych zdarzeń i ludzi. Przygody naszego bohatera, rozciągnięte na szereg kilku dni, reżyser skroił na wzór poematu, rzeczy tak bliskiej samemu Patersonowi (Adam Driver). Mamy tutaj pewnego rodzaju rutynę – powtórzenia tych samych sekwencji. Widzimy więc go codziennie budzącego się parę minut po godzinie 6:00 u boku swojej dziewczyny Laury (Golshifteh Farahani). Ubiera się, je śniadanie, wychodzi do pracy. Chwilę pracuje nad nowym utworem, co stale przerywa mu jego szef ze swoimi problemami, następnie wyrusza w trasę. Na trasie Paterson skupia się nie tylko na prowadzeniu autobusu, ale także na obserwowaniu otoczenia – tego dalszego, czyli dość malowniczych miejsc i zabytków oferowanych przez miasto, oraz tego bliższego, swoich pasażerów, przysłuchując się ich historiom. W przerwie pisze, a po pracy zjada z Laurą obiad, rozmawiają chwilę i ku swojemu przerażeniu zawsze zostaje wypchnięty na spacer z psem, co kończy się wizytą w barze i rozmową z barmanem Dockiem i różnymi osobliwymi bywalcami tego miejsca. Następuje ściemnienie i rozpoczyna się kolejny dzień...


A jednak każdy dzień przynosi coś innego – nowe problemy, nowe pomysły artystycznie pobudzonej Laury, która naciska na Patersona, aby opublikował swoją twórczość. Mamy więc stałą strukturę, ale ze zmieniającą się w pewnym stopniu zawartością – trochę jak w poezji. Ulubionym poetą Patersona był żyjący niegdyś w mieście William Carlos Williams, który jak bohater na co dzień był kimś innym – lekarzem – a jego twórczość w dużym skrócie również dotyczyła zwykłego życia, obserwacji i wydobywania jego ukrytego znaczenia. Bohater traktuje swoją drugą naturę jako coś odrębnego, z czym bardzo rzadko chce się dzielić z innymi – jedyne z dziewczyną. Dopiero wydarzenia pod koniec filmu uzmysławia sobie i nam, że bez jednego życia, które prowadził, nie istniało drugie, a razem tworzyły jedną całość. Tak samo jak nie wyobrażał sobie życia bez Laury, o czym napisał w jednym z poematów. Dualizm to jeden ze stale powracających motywów, zobrazowany także w formie wszechobecnych w mieście bliźniaków.

Adam Driver – uwielbiam tego człowieka i cieszę się, że w ostatnich latach coraz częściej widuję go na kinowym ekranie w mniejszych lub większych rolach. „Paterson” z miejsca jest dla mnie jego najlepszą rolą, a już nie mogę się doczekać jego występu w zbliżającym się wielkimi krokami „Milczeniu” Scorsese, gdzie będzie partnerował na ekranie Andrew Garfieldowi i Liam Nessonowi.

Jak można się domyśleć, film ma bardzo spokojny charakter, charakterystyczny dla filmów Jarmuscha. Ktoś może powiedzieć, że nic się w nim nie dzieje – inny, że bardzo wiele. Wiele czasu spędzamy po prostu na obserwowaniu z perspektywy Patersona innych ludzi. Ich występy nasuwają na myśl dawne epizody reżysera „Kawa i papierosy”. Zresztą wydaje się, że materiał, którego podjął się Jarmusch doskonale wpisuje się w kultywowane przez niego od lat schematy. Warto też wspomnieć o obecnym w filmie humorze, zwłaszcza tym orbitującym wokół postaci Marie i nieszczęśliwie w niej zakochanemu Everettowi, oraz wokół bardzo zabawnemu buldogowi nagielskiemu Laury, któremu również poświęcono trochę miejsca.

„Paterson” nie jest filmem dla każdego, nie ma w nim akcji typowej dla filmu popcornowego, nadal jednak warty przynajmniej jednokrotnego obejrzenia. Miasto Paterson to bardzo malownicze miejsce, pełne ciekawych historii i osobistości ze świata kina, sportu, literatury i polityki, na co wielokrotnie zwracana jest uwaga. Dobre miejsce do odwiedzenia na dwie godziny w kinie. Solidne 8+/10. Na pewno będę do tego filmu często wracał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz